Satoshi wyszedł z domu na lekcję i zjawił się w sali... co najgorsze czekało już na niego, nie ma to jak 2 lekcja i znienawidzony przedmiot. Tak, to była właśnie chemia istna katorga dla "chyba" każdego ucznia.  Chłopak pomyślał tylko:
- To będzie istna katorga - po czym wszedł do sali przywitał się i usiadł na miejscu, czekając na resztę pierwszaków.

Drzwi od sali uchyli się delikatnie. Weszła przez nie spóźniona Caroline. Już otworzyła usta już miała zacząć przepraszać i tłumaczyć się, kiedy nagle spostrzegła się że nauczyciela nie ma w sali.
-Aha....-wymamrotała trochę zdziwiona.
-Myślałam że to ja się spóźnię a tu proszę.-przeszło jej przez myśl. Rudowłosa uśmiechnięta usiadła w ostatniej ławce znajdującej się obok okna. Wyjęła książki następnie czekała na nauczyciela.
-Im szybciej to się skończy tym lepiej.-mruknęła sama do siebie ledwo słyszalnym głosem.

Satoshi wstał z krzesła po usłyszeniu słów orka elyty... wziął fartuch i od razu go ubrał. Po czym usiadł w lekkim niesmaku gdyż chciał by ta lekcja się już skończyła. Wymamrotał słowa brzmiące mniej więcej tak:
- Gorzej już być nie może...